 |
Jeszcze jedno uzupełnienie. Właśnie "wpadło" mi do głowy, że możnaby takie błogosławieństwo jeszcze bardziej udoskonalić. Otóż wyobraźmy sobie, że świat stworzony przez Boga jest idealny tzn. wszyscy aniołowie opowiedzieli się za Bogiem, czyli nie ma szatanów, urodzili się wszyscy ludzie w Raju jacy byli tylko możliwi przez całą wieczność, wszak w Raju byliśmy nieśmiertelni (lub w Rajskim stanie jak kto woli), mało tego każda z istot stworzonych ma doskonałość Chrystusa zmartwychwstałego i uwielbionego w Niebie, Chrystusa jako człowieka, wszak Chrystus Pan jest unią hipostatyczną Bosko-ludzką, Chrystus jako człowiek nie jest Bogiem, nawet w Niebie, Bóg wie jaka to jest nieskończoność, my możemy ją tylko słownie opisać, natomiast nie znamy modelu matematycznego pozwalającego skonstruować zbiór o takiej mocy. I teraz ten cały stworzony świat uczyńmy przypiszmy do jednego punktu zbioru liczb rzeczywistych. Jak widać różnica między Bogiem a stworzeniem jest teraz znacznie wyraźniejsza, czyli błogosłwieństwo jeszcze lepiej uwydatni naszą nicość wobec Boga jak również bezmiar Jego miłości do nas, co jest bardzo pożyteczne. Zatem zrezygnowaliśmy już z dusz zbawionych z czyśćća jako miernika błogosławieństwa, zastąpiliśmy ją niskończenie doskonalszą miarą, i to nieskończoną w sensie teologicznym, dla której może nie istnieć znana miara matematyczna. Zatem jest nieźle. I teraz niech c reprezentuje nie moc liczb rzeczywistych, ale moc nieskończonej różnicy między najmniej świętą duszą w niebie a Chrystusem jako człowiekiem zmartwychwstałym i uwielbionym w Niebie. Potęgowanie zastąpmy potęgowaniem mocy Boga stosownie do tego jak On widzi wzmocnienie takiej liczby. Tutaj trzeba się odwołać do zasady "Suplicato Dei" - czyli pomocniczości Boga, wierząc, że Bóg zastąpi naszą niewiedzę w tym zakresie swoją własną i postąpi zgodnie z duchem naszej prośby a nie naszą wiedzą, której nam brak, przynajmniej na razie. Zatem potęga c^c^...^c powtórzona c razy, będzie miała wymiar czysto teologiczny zarówno co do mocy jak i sposobu potęgowania, może tylko znanego na razie, wyłącznie Bogu. I tego typu błogosławieństwo mogło by być ogłoszone jako duszowy eksperyment, który by podjął Kościół, do czaego zachęcał błogosławiony już niedługo Jan Paweł II w mowie do naukowców i młodzieży akademickiej w Rzymie, aby uczynić serce "labolatorium wiary", a labolatorium szakże dokonuje się eksperymentów i taki jest jego cel. Zatem przed podjęciem indywidualnej decyzji należałoby się zastanowić czy się chce być niewolnikiem Boga, jeśli tak to z drogi do ogromnej świętościu już nie będzie odwrotu, wszelkie opory będą zwalczone, ale w zamian za to obecna chwała np. Matki Boskiej w Niebie będzie niczym, czy nawet Chrystusa jako człowieka zbawionego i uwielbionego w Niebie ( nie ma w tym żadnej sprzeczności jeśli założy się jest ona wynikiem dzieła Odkupienia, które, choć wielkie, jest teologicznie skończone, tzn. nie wyczerpuje możliwości Boga, np. Wcielenie też jest nieskończone, ale mniejsze niż Odkupienie, więc dzieła Boga można hierarchizować, a zgodnie ze słowami Chrystusa będziemy dokonywać dzieł większych, bo On idzie do Ojca, czyli Jego dzieło nie jest kompletne, wymaga współdziałania z Nim i z Duchem Świętym jak i z Bogiem Ojcem, czyli całą Trójcą Świętą, stąd się jest jej niewolnikiem - niewolnikiem wszystkich trzech Boskich Osób w równym stoppniu, zatem, sprzeczności nie machoć jest to trudne do pojęcia jak to możliwe, żeby tak znikome stworzenie jak ja dokonywało dzieł większych niż Odkupienie współdziałając z Trójjedynym Bogiem - dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, Miłość Boga do stworzenia jest ogromna i w tym Duchu należy takie rzeczy rozpatrywać). Co nie znaczy, że Matka Boska nie będzie mogła korzystać z tego typu błogosławieństwa, tak jak święci w Niebie i aniołowie, czy dusze w czyśćcu, którzy jako pierwsi mają prawo do takiej chwały. Będą tylko, że ten problem będzie rozwiązany gdy będziemy dostatecznie święci. A to nie powinno zablokować ustanowienia takiego błogosławieństwa. I jeszcze jedno - dobrze jest mieć miarę błogosławieństwa, nawet, gdy jest niedoskonała, mało tego można tak ustanowić to błogosławieństwo, aby było ograniczeniem od dołu a nie od góry, czyli dla matematyka byłaby to prośba, aby Bóg błogosławił nie mniej niż, lub nie słabiej niż. Zysk z określenia ilościowego miary jest taki, że można przewidzieć skutki jego działania, a jednym możliwym z nich jest unicestwienie piekła raz na zawsze i odzyskanie utraconego raju wskutek bzgrzeszności całej ludzkości, jeśli Kościół pociągnie całą ludzkość do Boga - i będzie jeden Pasterz i jedna owczarnia. Apokalipsy może jeszcze nie być w sensie celu, bo tak doskonałość, choć ogromna może nie być tą, którą Bóg zamierza - a On ma boską perspektywę nie ludzką (zejdź mi z drogi szatania bo nie myślisz o tym co boskie tylko co ludzkie).
Ocena: [5 z 5 gwiazdek!] |
 |
|